Rowerem do Ostrawy – 28. 7. 2019
Dojeżdżamy na miejsce zbiórki w Alejach Masaryka a u mnie trwa lekka niepewność, kto dzisiaj pojedzie. Jesteśmy. Z ławki wyskoczył Władek, kierownik dzisiejszej wycieczki: „Fajnie, że jesteście. Nie pojedziemy sami dwaj.”. Obok niego już przygotowany do wyjazdu Łukasz. W końcu uzbiera nas się siedemnastu. Połowa ekipy z Towarzystwa Rowerowego OLZA przy PTTS Beskid Śląski, druga z TKK Ondraszek z Cieszyna. Obecni są również dwaj goście z Rzeszowa.
Dzwon kościoła obok wybija godzinę dziewiątą. Zaczynamy. Rozpocznam tradycyjnymi słowami: „Witam was na wycieczce Beskidu Śląskiego…”, następuje krótka rozprawa kierownika wycieczki, który przedstawia zaplanowaną trasę, miejsca postoju i aktualną prognozę pogody. Wszystko odbywa się nie dłużej niż w trzy minuty.
Ruszamy. Najpierw koło Olzy w kierunku parku Sikory, do Ropicy i bocznymi drogami do Trzycieża. Dalej odbijamy w kierunku Śmiłowic i Ligotki Kameralnej. Tu odbywa się pierwszy krótki postój. Właściwie tylko po to, by stwierdzić, czy jesteśmy wszyscy. Jesteśmy. Lecz ekipa proponuje trochę zwolnić. Władek znowu przypomina zbliżający się podjazd pod górkę. Koledzy z Rzeszowa są lekko przestraszeni, bo dzień wcześniej przy rozgrzewce nie znając terenu zaliczyli dosyć męczącą rowerową wspinaczkę. Uspokajam ich, że dzisiaj nic takiego im się nie przytrafi.
Następuje długi zjazd do Vyšní Lhoty, potem ścieżką rowerową do Noszowic a w Dobrej według planu pierwszy zaplanowany postój. W ogródku przy restauracji moją uwagę zwraca stacja do ładowania rowerów elektrycznych, dostępna dla wszystkich i wygląda na to, że bez opłat. Nie widziałem jeszcze czegoś takiego, fajny pomysł, zwłaszcza na ścieżce rowerowej przy mieście.
Siedzę przy stole z kolegami z Rzeszowa i snujemy wspólne plany. Już w najbliższy weekend rajd rowerowy na Kresach Wschodnich a w pryszłym roku prawdopodobnie wyjazd beskidzioków z rowerami w Bieszczady.
„Do siodeł! Dalszy postój aż w Ostrawie na 54 kilometrze.” Tu widać, że kierownik wycieczki dobrze się przygotował. Docieramy do obwodowej ścieżki rowerowej koło Frydku i wzdłuż rzeki Morawki dojeżdżamy do rzeki Ostrawicy. Ostrawica-granica, most i jesteśmy za granicą – na misteckiej ścieżce. Wzdłuż rzeki przejeżdżamy przez centrum miasta.
Za miastem zaczyna się najpiękniejszy odcinek. Jedziemy leśną ścieżką o szerokości trochę większej niż dwie kierownice roweru. Jej środkiem przebiega pas wyznaczający dwie połowy. Nie da się jechać inaczej niż w gęsiego, bo ruch z naprzeciwka jest spory. Rowery, hulajnogi, łyżworolki a nawet wózki pchane rodzicami na łyżworolkach.
Dojeżdzamy do Paskowa, gdzie trzeba przez most przejechać na drugą stronę rzeki. Ścieżka z mostu kręci się koło miejscowej gospódki, wzdłuż torów kolejowych, dworca i dalej do lasku. Pokazuje się piękny widok, kiedy kolarze zjeżdżąc z mostu tworzą węża, który sunie się ścieżką i znika w lesie. Naszego „węża” oglądali również goście w gospódce, jak spostrzegłem przy zjeździe zerkając jednym okiem w ich kierunku.
Jeszcze kilka obrotów korbą i dojeżdzamy do Ostrawy. Kilometr 54 znajduje się pod wieżą Nowego Ratusza. Tu zatrzymujemy się na obiadowy postój. Jestem zadowolony, bo już po raz drugi dojechałem rowerem do wojewódzkiego miasta, tym razem dużo lepszą trasą. Ekipa dyskutuje przy stołach a rzeszowianie zafascynowani są ścieżkami i ich oznakowianiem. „Przyjeżdżaj, u nas jest inaczej…”
Po obiedzie ruszamy w kierunku Bogumina, wzdłuż Ostrawicy aż do jej ujścia do Odry. Nie mniej ładną ścieżką rowerową w meandrach Odry dojeżdzamy do Antošovic do kładki dla pieszych. Poznaję okolice z zeszłorocznego Rajdu do ujścia Olzy. Może w tym roku odwiedzę te strony jeszcze raz? Raczej nie, ten rajd prowadzi za każdym razem innymi ścieżkami. Zobaczymy jak będzie we wrześniu.
„Kto pojedzie z Bogumina już pociągiem?” – pyta Władek. Nie ma chętnych, więc jedziemy dalej wszyscy po ruchliwej drodze do Dziećmorowic. Tu wymarzony skręt za mostem w prawo i odbijamy nareszcie od głównej drogi. Dalej poruszamy się wzdłuż Olzy po wale w kierunku Darkowa, gdzie ostatni postój – kilometr dziewięćdziesiąty. Na pożegnanie wspólne zdjęcie na darkowskim moście i rozjeżdżamy się do domów.
Podsumowując, wycieczka odbyła się bez kolizji, pogoda upalna bez deszczu i burz. Jeden uczestnik z powodu nieodpowiedniego stanu roweru odłączył się w Ostrawie i wrócił pociągiem. Reszta przejechała zaplanowaną stukilometrową trasę.
Specjalnie na tą wycieczkę przyjechali kolarze z Rzeszowskiego Towarzystwa Rowerowego, żeby się wzajemnie poznać i zaplanować naszą rozpoczynającą się współpracę. Zamierzamy również współpracować z podobnymi towarzystwami ze Słowacji i Ukrainy.
Robert Wałaski
sekcja kolarska PTTS Beskid Śląski